środa, 7 maja 2014

ŚLR Sandomierz 2014

Maraton kwitnących sadów, czyli druga odsłona ŚLR.
Na wyścig jechałem po krótkim wyjeździe majowym i w sumie prawdziwy odpoczynek miałem tylko
 w piątek w aucie o ile można nazwać to wypoczynkiem i w sobotę w łóżku.
Na wyścig pojechałem ze wspaniałą ekipą chłopaków z 3R (Radomski Ruch Rowerowy), dzięki!
Piątek i sobota były lekko deszczowe w Sandomierzu więc podłoże nie miało czsu do końca wyschnąć.
Obawiałem się jak sobie poradzę na oponach dedykowanych do suchego na mokrej nawierzchni w tempie wyścigowym. Jak się poźniej okazało całkiem nieźle!
O 8 wyjechaliśmy z Radomia i około 9:30 byliśmy na miejscu, kilku jechało długi dystans więc szybko się zbierali ja kończyłem swoją owsiankę, i też powoli się szykowałem. Temperatura była średnia, w słońcu był komfort ale w cieniu juz nie. Jednak pojechałem na krótko i założyłem rękawki. Krótka rozgrzewka. Wszedłem do sektora, widzę kilku bardziej znanych zawodników ale jakoś się nie spinam. Start.
Najpierw honorowy ale juz po starcie odczułem komfort startu z sektora, nie ma takiego pchania się i ostrego hamowania. Start ostry pod górkę z kostki brukowej. Tętno szaleje, ale nie czuje się zagotowany dopiero po jakichś 3 minutach robi mi się nieprawdopodobnie gorąco, mam ochotę zwymiotować wszystko co zjadłem w minionym tygodniu. Spuchłem. Nie dałem rady.
Kryzys trwał około 40 min i w międzyczasie wyłączyłem powiadomienia w Garminie bo ciągle krzyczał odczytując zakresy tętna... Gdy ocknąłem się nie miałem najmniejszych szans na dobry wynik. Jechałem mocnym równym tempem, jednak gdy doszedłem dużą grupę nikt niechciał w niej współpracować. Odjechałem z Szymonem. Jechliśmy razem kilka km. Jednak ja czułem się coraz lepiej i powoli odjechałem. Z każdym kolejnym pokonanym kilometrem jechało mi się lepiej. Nawet zgubienie trasy i nawrócenie spowodowało ze dogonił mnie tylko jeden człowiek. Do mety dojechałem z 20min startą do zwycięzcy dystansu. Nie jest aż tak zle. W porównaniu do poprzedniego wyścigu odrobiłem lekcje, jednak zaskoczeniem był brak dobrego startu, nigdy nie miałem z tym problemów i nie trenowałem tego specjalnie. Po wyścigu rozmawiałem z wieloma osobami i nie tylko ja miałem słaby początek ale wiem że to czego doznałem było błędem w przygotowaniach. Cały czas się uczę ;)
Następna okazja do wykazania się już w Nowinach, najfajniejszym wyścigu z cyklu ŚLR bo najtrudniejszym technicznie a ja lubię takie trasy.
Podsumując zrobiłem dobry trening,  forma rośnie ale jeszcze trzeba uzupełnic kilka elementów a cel będzie w zasięgu ręki :)