wtorek, 3 czerwca 2014

ŚLR Nowiny 2014

Klasyk.

Kolejna odsłona cyklu ŚLR miała miejsce w Nowinach na najbardziej kultowej trasie w regionie.
Do Nowin pojechałem z Szymonem i Tomkiem.
Szymon miał start o 10:30 a ja i Tomek o 11. Bylismy ponad godzinę przed naszym startem więc postanowiliśmy pojechać trochę po trasie wyścigu i zobaczyć co nas czeka po starcie. Przejechawszy pierwszą górkę trafiłem na kilka technicznych elementów gdzie stawka by sie zakorkowała.
Zjechałem na start. Patrzę jak startuje długi dystans i zdziwko bo nie było startu honorowego.
Jakaś nowość.
Stanąłem sobie w pierwszej lini w sektorze. Gadam z innymi zawodnikami i trochę marzne bo wiatr był zimny i nagle 3.. 2.. 1.. START. Z nikąd. Włączyłem szybko garmina i ogień. Starałem się jechać z przodu ale na tyle daleko od poprzedzających zawodników zeby nie zablokować się po wjeździe do lasu.
Po starcie wyprzedziło mnie sporo osób ale i tak wiedziałem ze jedzie mi sie dobrze. Zero zagotowania czy problemów takich jak we wcześniejszych startach. Jechałem sobie zachowawczo zeby nie podpalać sie na początku bo wedziałęm ze ta trasa pomimo mizernego dystansu to koszmar. Pierwsza i druga techniczna sekcja i odrobiłem większość pozycji nad tymi którzy gnali jak źli pod górę. Poźniej jeszcze kawałek podjazdu i dłuższy zjazd. I tutaj na zjeździe gdzie starałem się maksymalnie wykorzystać swoje umiejętności przesadziłem. Jechałem zbyt szybko by odpowiednio zredukować prędkość przed wyrwą w wąwozie. Rower został ja poleciałem. Szybko sie pozbierałem i pyk na rower ale niestety przeżutka wkręciła mi się w koło. Najbardziej polskie niecenzuralne słowo poszło w las. Pomyślałem ze koniec rywalizacji ale jakoś udało mi sie ją odgiąć i jechałem dalej. Poźniej na każdym podjeździe miałem problemy bo skakały przełożenia i nie miałem do dyspozycji wszystkich biegów. Straciłem przez to masę czasu i energi. Od jakiejś drugiej połowy dystansu jechałem z Szymonem Brzozą. Zorientowałem się na zjeździe z nasypu gdzie przecinaliśmy jakąś karajówkę. Swoją drogą zjazd fajny bo pytam dojeżdzając ratownika "Rzeźnia? -Tak, lepiej zejdz.." jednakże zjazd był prosty i musiałem tylko poprosić o przepuszczenie zawodnika jadącego przedemną a raczej schodzącego. Poźniej Szymon a zjazdach mi odskakiwał ale na podjazdach z łatwością go dochodziłem. Jednakże gdy zaczeły się lekkie przykurcze mięśni wiedziałem ze jeżeli nie urwę go przed ostatnim zjazdem przyjedzie przedemną. I tak się stało. Na metę wpadłem z czasem 2:31:52 według garmina i jakieś 5s za Szymonem.

Trasa jak dla mnie miód malina. Piękna, wymagająca i trochę trudna. Bo gdyby nie było astronomicznych ilości błota w kilku miejscach to wyścig byłby o wiele łatwiejszy. Było co podjechać i także gdzie zjechać bo kilka zjazdów miało bardzo przyjemne nachylenie i prawdopodobnie zanim bym je zjechał zastanowiłbym sie dwa razy :)

Szymon dojechał 4 open i 2 w kat. a Tomek 63 open i chyba 8 w kat.
Wyścig zaliczam do udanych pomimo tego ze nie wywalczyłem żadnego miejsca bo czułem się dobrze i fizycznie wytrzymałem dystans jednak problemu ze sprzętem po upadku uniemożliwiły walczenie o lepszą lokatę. Następny start juz w przyszły tygodniu w Grójcu na lokallnychm wyścigu XC. POZDRO!