sobota, 5 lipca 2014

Nagrody za ogóra jak za szanujący się cykl, czyli jak zarobic a sie nie narobić?

W każdą pierwszą sobotę lipca w Skaryszewie (niedaleko Radomia) oragnizowane są dni skaryszewa.
Impreza trwa kilka dni, rozpoczyna się biegiem długodystansowym w środę który trwa dwa dni. W sobotę natomiast jest organizowany wyścig kolarski o charakterystyce przełajowej a kilka godizn poźniej bieg. Nagrody za pudło są sensowne i zachęcają do rywalizacji. Nigdy nie udało mi się tam wygrać ale zawsze byłem 2 lub 3 :) W tym roku wylosowałem numer 13(!) co Pani wydająca numer skwitowała "Przepraszam :D" ale ja uznałem tą liczbę za szczęśliwą i po 25min rozgrzewki ustawiłem się na starcie wyścigu liczącego 5 okrążeń. Stojąc uświadomiłem sobie jak źle radzi sobie mój biedny organizm w takich temperaturach, po dosłownie 30s stania byłem kompletnie mokry. Start, w końcu. Ruch powietrza tempo całkiem fajne nie męcze się zbytnio ale też o odpoczynku nie moge myśleć. Szymon próbuje rozerwać grupę po starcie ale po chwili zwalnia by poczekać na Jarka. Jedziemy we 4 kolejne rundy tasując się ale to ja w udany sposób odskoczyłem na ostatniej rundzie na polnej drodze i tylko Jarek złapał koło i pogonił ze mną. Udało mi się zakończyć atak sukcesem i Jarek nie wyprzedził mnie juz do końca aczkolwiek cały czas mocno napierał.
Takie zwycięstwo smakuje najlepiej kiedy musisz walczyć o każdy centymetr.
Kilka godzin później miał miejsce bieg mężczyzn. 2.50km. Mało, a to znaczyło że będzie szybko. Przyjechło wielu szybkich zawodników ale po starcie starałem sie trzymać czołowej grupy. Strzeliłem mniej więcej w połowie i biegłem juz swoim tempem i ostatecznie dobiegłem z czasem 8min 36s. Uważam to za dobry wynik :)

A teraz trochę o nagrodach. Za pierwsze miejsca jest 150zł za drugie 100 a trzecie 50.
Niech mi poda ktoś inny cykl za który się NIE PŁACI a są nagrody finansowe o takiej wartości. Ewenement na skalę ogólnopolską. I niech sobie ktoś nie myśli ze wygrana tutaj jest czymś banalnie łatwym, trzeba się naprawdę postarać by dojechać pierwszym. Serio. Wracając do nagród są one ufundowane przez lokalnych przedsiębiorców. A na największych w Polsce cyklach oraganizatorzy nagradzają "amatorów" pucharkami. No przecież to są jakieś jaja. Sprzęt, na którym sciga się czołówka na Mazovi, PB czy innym pseudo górksim cyklu gdzie jedna może dwie edycje są w górzystym terenie, zużywa się a nie kosztuje 2-3tys a trochę więcej. I w nagrodę za wylewanie potu na godiznach treningów i skatowaniu sprzętu oraz opłaceniu astrnomicznego wpisowego dostaje sie (o ile sie uda dojechać na dobrym miejscu) pucharek(!). Żałosny pucharek za kilkanascie złotych a tutaj na wyścigu trwającym 25min ufundowano sensowne nagrdoy finansowe. Za każdym razem gdy startuję w w.w cyklach dochodze do wniosku ze te imprezy są robione dla ludzi którzy srają forsą i chcą sie przejchać z numerem. Serio. Bo na kameralnym jeszcze kilka lat temu SLR są bardzo fajne nagrody rzeczowe. Wpisowe kosztuje tyle ile powinno a i trasa daje w kość ale jest w tak pięknej scenerii że nawet gdy nie idzie to można się zatrzymać i spojrzeć a wyscig potraktować jak wycieczkę krajobrazową. Oraganizatorzy maratonów masowych idą w złą stronę. Zamiast tluczenia kasy na kolarzach fundneli by sensowne nagrody za pierwsze 3 msc w kategoriach. Większość z zawodników a przynajniej z tych którym zależy na wynikach trenuje systematycznie odżywia się itd. a to kosztuje. I skąd młody człowiek kochający ten sport ma brać pieniądze na jego uprawianie?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz