czwartek, 23 maja 2013

23 Maja

Budzę się o 6, patrze za okno, szaro, buro. Miałem iść na trening żeby mieć resztę dnia wolną no ale nie będę śmigał w takich warunkach. Wróciłem do wyrka 3h letargu, pobudka. Wstaje, ogarniam się, idę na dół robię PROwsiankę + kawę. Czekam, jem. Idę się ubrać. Patrzę 17 stopni, myślę: Nie jest źle!
Ubrałem się, bidony zapakowane. Opuszczam przytulny dom aby zmierzyć się z sobą i pogodą. Pierwsze kilometry do bani zimno strasznie. Dobra rozgrzałem się, jadę. Pod wiatr, w sumie nawet lepiej więcej watów = będzie cieplej :D Po jakichś 15 km zmiana kierunku i wiaterek boczny, chłodno mi w ręce, mogłem zabrać ze sobą rękawiczki. Zaczyna kropić. Nie za dobrze, ale nie ma co się rozczulać jadę dalej. Kolejne km to klasyczna nuda + jakaś mżawka. Po 50 km dochodzę do wniosku że bez sensu taka jazda bo mi ręce tak zgrabiały że ledwo biegi zmieniam. Wracam na kwadrat. Chwila jazdy, mijają mnie 3 samochodu z ''rajdu'' Gumboll. Uśmiech się pojawia. Szybka dyszka z wiatrem i już w domku. Ah ciepły prysznic + gorąca herbata z miodem i spać na dwie godzinki. Regeneracja przede wszystkim!
Wnioski? Następnym razem gdy, temperatura spadnie do >20 profilaktycznie biorę rękawiczki!

+ bonus ----> Team Luźne Gacie przedstawia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz